krycie dachu część 1
Witam ponownie wszystkich zainteresowanych. W ramach urlopu zaplanowaliśmy sobie tydzień relaksu, a że leżenie po dwóch dniach wychodzi nam bokiem, padło na podniebny fitnes.
A tak na serio przyszedł czas na krycie dachu, wiedzieliśmy, że nie damy rady skończyć ( tzn. Mateusz wiedział, ja byłam pełna optymizmu i dobrej energii), ale będziemy mieć to najgorsze za sobą. A resztę można przecież zrobić po pracy:) - (tzn. między godz. 17.00 - a pełnym mrokiem, który jak się później okazało przychodził stanowczo zbyt szybko).
A tak wszystko się zaczęło:
Nasz syn bardzo był pomocny w czasie przygotowań, pilnie się przyglądał i wskazywał Tacie niedociągnięcia. :)
Z braku możliwości malowania krokwi na ziemi moja kochana Żonka malowała "metodą alpinistyczną". Cross fit przy tym to spacer.
We Dwoje damy sobie ze wszystkim rady :)
Co dzień prace trwały do późna.