ogród
Zdaję sobie sprawę, że dzisiejszy wpis zbytnio nie pasuje do tematyki typowo budowlanej. Już widzę znaki zapytania nad głowami czytających. Bardziej odpowiadałby na bloga ogrodniczego, czy o architekturze krajobrazu, ale, że takowego nie prowadzę (i jak narazie sie nie zanosi), a tu mam możliwości, to opisję ten temat, ponieważ jest on dla mnie tak ważny, jak dla Męża tynk na ścianach w piwnicy (ale o tym później).
Taras jest dla mnie przedłużeniem salonu (szczegolnie w takich okolicznościach pogody), a co się z tym wiąże, również ogród. Swoistą ramą krajobrazu, otaczających nas widoków i pejzaży. Coś co będzie nam towarzyszyć jak już zamieszkamy w tym naszym wymarzonym, śliczniutkim domeczku:) Eh... Wiem, wiem, czyżby troszkę nie za szybko? Jak dla mnie w sam raz, szczególnie, że mieszkamy obok i musieliśmy dziennie patrzeć na ten cały bajzel. Ogrody i obejście domu najczęściej traktowane są po macoszemu, prace nad nimi odkładane są na ostatni moment, często oddawane w ręce różnorakich profesjonalistów. Nikogo tu nie oceniam (nie poto tu jestem), wolność Tomku w swoim domku. Możliwe, że i u nas do tego by doszło, ale nie... do akcji wkroczyłam ja:) W ramach codziennych treningów, zamieniwszy trenera personalnego (z youtuba) na łopatę, wziełam się do roboty (na tyle na ile Janek był łaskawy zmrużyć swe cudne oczęta w wózeczku).
Opłacało się :) Hektolitry wylanego poty, odciski na dłoniach i trzeszczący kręgosłup wynagrodzony został w pełni. To prawdziwa przyjemność patrzeć jak coś z pracy twoich rąk nabiera kształtów, jak z małego ziarenka kiełkuje, wzrasta, kwitnie,a nawet daje plony. Nie wiem jak inni, ja się tym jaram :) A jaką rozkoszą jest koszenie trawnika, nie musząc jednocześnie przywoływać chordy dam o lekkich obyczajach.
Tak dla przypomnienia jak to mniej więcej wyglądało.
To tu leżą odłogiem kobietki lekkie w obyciu :) Po lewej zaczątki tarasu. W oddali odmalowany zeszłego lata płot (w ciąży tylko to mogłam robić, na budowie byłam nieprzydatna).
Pamiętacie tą hałdę ziemi, część z niej poszła na wyrównanie trawnika, jednak większość z niej pozostała. Postanowiliśmy zrobić z niej "mini doniczkę", rabatkę. Tylko jeszcze nie wiedzieliśmy co tam posadzić.
I jest, nasz piękny, cacany trawniczek :) (przydałaby mu się jeszcze rundka walcem, ale i tak jest cudownie).
Taras który doprowadzał mnie do szewskiej pasji (wiecznie porastał jakimś zielskiem) obsadziliśmy dyniami, nie spodziwaliśmy się takich plonów.
Oto i nasza "mini donica". Zachwyca nas dziennie świeżymi kwiatami, a w czerwcu mieliśmy własne truskawki (posadzone od strony południowej). Po lewej dzieło mego Małżonka - podwyższona rabata, a w niej stare odmiany kwiatów: jeżówki, krwawnik, ślaz. Większość zakwitnie dopiero w przyszłym roku, ale już jest pięknie :) Wiem, że mogą ulec zniszczeniu w związku z prowadzonymi pracami, ale nic nie szkodzi. Większość to byliny, które maja już tak rozwinięty system korzeniowy, że jak w tym roku będą pokiereszowane, to w nastepnym napewno wzejdą piekne.
Przód zostawiłam w spokoju, bo i tak jeszcze ulegnie degradacji przez przyjeżdżające cieżkie samochody. Natomiast część północna jest nieco wyrównana, ale wymaga nadsypania ziemi. Planujemy posadzić tam drzewa liściaste, jakie, okaże się przy zakupie.