Witam ponownie. Po długim czasie nieobecności udało mi się zmobilizować i coś napisać:)
Zacznijmy od początku - płytki drewno podobne musiały zaczynać się w korytarzu by wszystko wizualnie i estetycznie łączyć w całość. Tacy już jesteśmy - musi być dużo drewna i cegły:)
Z tą pajęczyną kabli wystającą ze ściany poradziliśmy sobie z zaprzyjaźnionym elektrykiem w dwa wieczory. (Na szczęście bo żonę dobijała ta plątanina) Tak więc mamy już prąd w domu:)
Wymarzone schody także trafiły na swoje miejsce i nie musimy wychodzić po rusztowaniu. Co prawda żonce będącej już wysoko w ciąży zbytnio to nie przeszkadzało (ona jest szalona), ale ja jestem spokojniejszy.
Pozostało zamknąć piwnice na dom.
Łazienka : co prawda prace nie posuwały się w oszałamiającym tempie, ale powolutku posuwaliśmy się do przodu.
Większość potrzebnego wyposażenia już dawno czekała w piwnicy na montaż, ale brakowało wykończenia poszczególnych rzeczy.
Płytki które tak się nam podobały okazały się cholernie twarde. Już przy wycinaniu dały nam nieźle popalić. Prawdziwym wyzwaniem okazało się w nich wiercenie. Przy mocowaniu kabiny prysznicowej uszczerbiły się 4 i tak powstały kolejne opóźnienia w i tak napiętym planie.
A tu nasza piękna kabina w całej okazałości. (wymiary: 80/120)
Obudowa pralki i podstawa pod umywalkę co prawda jeszcze nie sklejona ale to już kwestia chwili.
I kolejna ciekawostka i rzecz do poprawki - obudowa pralki była o 1 cm za wysoka by można było otworzyć okno. Wyszło to podczas porządków i mycia okna (niestety już po sklejeniu i zaolejowaniu), ale dalismy radę.
Przechodząc dalej do salonu: czekała nas budowa kominka. Pierwszy pomysł budowa z cegły rozbiórkowej (jak szybko wymurowane, tak szybko było rozmontowane bo nie pasował nam wizualnie). Aż w końcu zrobiliśmy stelaż z płyty gk i przyklejonej cegły.
Jak to u nas bywa - nie obeszło się bez wpadek. Przeglądając zdjęcia z wykonania ogrzewania podłogowego nie było żadnych przeszkód żeby wiercić w podłodze no, ale ludzie od wylewki musieli coś przesunąć i oto taka nie miła niespodzianka.
Trafiona w sam środeczek. Na szczęście udało się to szybko naprawić i dalsze prace poszły już bez przeszkód.Gdy ja powoli stawiałem szkielet moja żona, jak się to mówi w wolnej chwili:) kleiła cegłę na korytarzu na górze. Poszło to bardzo sprawnie bo miała małego pomocnika ze sobą:)
Jak już się uporałem ze stelażem przy kominku do pracy wkroczyła Basia, ale tym razem miała już dwójkę pomocników :)
Efekt końcowy bardzo nam się podoba.
DCN