Jeszcze jesień 2015 ;)
Na naszej budowie jeszcze jesień, a może już wczesna zima? Wszelkie prace miały być dawno zakończone, strop zalany, budowa zabezpieczona. Jak to jednak w życiu bywa coś nie idzie po naszej myśli, czy pogoda kaprysi. Tak to już jest jak się człowiek nie chce zapożyczyć na pół życia ( czy to swojego, czy dziecka), a wszystkie prace wykonywane są przez te dwie, spracowane dłonie (na szczęście czasami było ich więcej).
Zalanie stropu miało się odbyć początkiem listopada. Na 11 spodziewaliśmy się porodu naszego pierworodnego. Johnny pojawił się terminowo, z budową nie było już tak "łatwo".
2 grudnia. Nareszcie zalaliśmy ten cho.... strop. Panowie z betoniarni też odetchneli z ulgą, bo u nas to zawsze jakieś niespodzianki :) a my z Jankiem wreszcie odzyskaliśmy Tatusia :)
Pora zabezpieczyć budowę na czas zimy.
Mąż wykazał się inwencją twórczą i wstawił nam nawet prawie nowe okna.